EDC motorowerowego turysty

Dziś nie tyle o podróżach co o przygotowaniach do kolejnych. Jak mogliście przeczytać – ponieważ w kwestii turystyki byłem dotąd zielony a najczęściej zwiedzałem supermarkety to ciągle wyskakiwały mniejsze lub większe problemy które miały jako taki wpływ na cały rajd. Na dłuższą metę tak nie może być bo to co da się pominąć na trasie 100 km może już zrobić przykrość kiedy kilometrów będzie 500 lub 1000. Dlatego podzielę się z wami krótkimi opisami i recenzją ekwipunku wyprawowego który kompletuję. Póki co tylko pierwsza część bo zakupy ciągle trwają ale druga oczywiście też się pojawi.

keep-calm-and-be-prepared-21

Czas to pieniądz…

…a pieniądz jest czasem a czasem go nie ma – jak mawia stare przysłowie. Kwestia czasu jest w podróży bardzo ważna. Tylko się wydaje że problem załatwi telefon komórkowy. Bateria może paść w każdej chwili, wyciągając go z kieszeni można skusić potencjalnego złodzieja i trzecia, najważniejsza sprawa – czy naprawdę wyobrażacie sobie, że zatrzymujecie się na postój i próbujecie wygrzebać w rękawicach telefon z kieszeni? Przerabiałem to – nie polecam. Zegarek to podstawa.

Szukając odpowiedniego modelu miałem kilka wymagań. Musi być mocny i wytrzymały, wodoodporny ale niekoniecznie do przesady (nurkował nie będę), podświetlenie dobrze widoczne w nocy. Nie potrzebowałem żadnych pulsometrów, czasów światowych, GPSa do wioski Smerfów i innych pierdół. Jakiś budzik wystarczy. No i wiadomo – w jakichś rozsądnych pieniądzach. Podświetlenie właściwie wyeliminowało zegarki analogowe. Te z diodowym nie były skuteczne bo podświetlały tylko bliższą połowę tarczy, różne wskazówki luminescencyjne nawet po naświetleniu widoczne były krótko. Na placu boju pozostały więc cyfrowe. W tym miejscu wszyscy krzykną że jeśli chodzi o wytrzymałość w grę wchodzą tylko G-Shocki firmy Casio a najtańszy model kosztuje jakieś 250 złotych. Do tego jak na wielkość zegarka z niewiadomych powodów cyferki ma strasznie małe. I tu Was zaskoczę.

timex

Timex Expedition Rugged Field T49852. Tak nazywa się recepta na moje bolączki. Koperta z tworzywa, gumowy pasek. Wodoszczelny do 10 atmosfer. Z bajerów stoper, timer i budzik – tu ciekawostka – z alarmem wibracyjnym. Nie sprawdzałem jego skuteczności wybudzania bo nie chciałbym zaspać do roboty jeśli się nie uda ale w trasie wyczuwalnie informuje o nadejściu danej godziny. Cyfry duże i doskonale widoczne. Podświetlenie Indiglo to po prostu bajka. Podświetlają się wyłącznie cyfry i do tego w kolorze zielonym co w nocy tak nie wali po oczach jak białe intensywne światło. Funkcje można sobie dodawać i usuwać z menu – nic nie stoi na przeszkodzie bo pozostawić sobie tylko sam czasomierz. I najważniejsze – naprawdę jest wytrzymały na uderzenia. Pracuję w magazynie gdzie non stop się coś przenosi, wynosi, zanosi, dźwiga. Timex nieraz zaczepił o coś, oberwał o ścianę, róg palety – na szybce nie ma nawet zadrapania. Nie testowałem go zanurzając go w piachu czy w innym szambie ale nie dajcie się zwariować propagandzie G-Shocków – jeśli ktoś bierze pod uwagę tarzanie się z zegarkiem w piachu to jest mu potrzebny co najwyżej lekarz. Jeszcze jednym bajerem są dwa duże wystające ząbki na końcu paska, które po zapięciu wchodzą w szczelinę szlufki. Teoretycznie brzmi to nieźle, w praktyce zdarzało się dość często że i tak się wysuwał. Ale nie ma przeciwwskazań żeby szlufkę przesunąć bliżej i olać ten „system”.

pasek

Ile kosztuje to cudo? Ceny są bardzo rozpięte ale w pewnej sieci AGD (nie będę robił reklamy) znalazłem za 99 złotych z darmową wysyłką co jest ceną REWELACYJNĄ. Jeśli macie 400 złotych do wydania na zegarek to kupcie sobie takie cztery i starczą Wam do końca życia.

Łączność ze światem

Postawiłem tutaj na zestaw – podstawa i zapas. Jako nr 1 mam Sony Xperię Tipo. Czy jestem zadowolony? I tak, i nie.

Xperia-tipo

Android na pokładzie, więc można wrzucić jakąś nawigację czy dodatkowe mapy offline. Bateria też mozna jak na smartfon. 3 dni bez ładowania przy normalnym korzystaniu to standard. Wyświetlacz 3,2 cala nie pobiera dużo prądu. Są też wersje Dual SIM i taką właśnie posiadam. Można więc wrzucić sobie choćby kartę z Aero2 i mieć darmowy internet w telefonie. Minus? Bądź co bądź to telefon wprowadzony na rynek 2 lata temu. Procesor 800 MHz i 512 MB pamięci d… nie urywa i przy większym obciążeniu system lubi się ciąć. Nie myślmy zatem o nim jako podręcznym centrum rozrywki bo do tego się nie sprawdzi. Minimum niezbędnych aplikacji jednak mi wystarczy i Xperia sprawnie wtedy funkcjonuje. Zawsze warto mieć jednak w bagażu zapasową komórkę – najlepiej coś prostego co nie rzuca się w oczy. Jeśli ktoś się połakomi na nasz telefon, zgubimy go albo zalejemy to zawsze mamy jakąś alternatywę. Choćby wygrzebaną z szuflady Nokię 3110 jak u mnie. A na dokładkę mam w torbie mały powerbank Tracera. Żadnych wynalazków – tylko wejście pod telefon i kabel do kompa. 2600 mAh wystarczy na pełne ładowanie obu telefonów. A miejsca zajmuje tyle co nic.

aaa

Światło – nosisz je w sobie

Albo w kieszeni. Lub w plecaku. Kolejny błąd to zawierzenie chińskim produktom ze straganu. A już największa pomyłka to te wynalazki z wbudowanym akumulatorem ładowane z gniazdka. Omijajcie je jak stada dzikich węży zombie. To azjatyckie barachło najjaśniej świeci do 10 minut po naładowaniu. Z czasem – bo te akumulatory to pierwszorzędny „crap” – te 10 minut stanie się czasem świecenia bo później znów padnie. Napiszę krótko – bierzcie coś na ogniwach i z diodami XM-L. Światło jest megamocne, w wielu modelach można sobie zmienić siłę snopu a tym samym rozsądne gospodarować energią. Ogniwa takie jak 18650 można znaleźć na różnych forach choćby i po 5 zł od sztuki (bo z takich ogniw składały się baterie w laptopach) a podstawową ładowarkę zgarniecie za 10-15 złotych. Modeli też jest multum – małe, duże, z zoomem i bez. Wybór do woli.

Nie orientowałem się na początku w temacie więc pierwszą rzeczą było znalezienie forum fanów latarek. I takim było http://www.światełka.pl. Przejrzałem opinie, testy i zdecydowałem się na Ultrafire C8.

ultrafire

Aluminiowy korpus z dużą głowicą, metalowe oringi więc konstrukcja niczego sobie. Pod oringami są gumowe uszczelki ale nie radzę jej zalać wodą. Zasilana jednym ogniwem 18650. W trybie High wytrzyma jakieś 1,5 do 2 godzin, w Low cały dzień, na Medium nie sprawdzałem. Poza tymi trzema trybami ma jeszcze tryb stroboskopowy i SOS, w którym nadaje Morsem sygnał alarmowy. Zmienia się je guzikiem na końcu uchwytu. Długa na lekko ponad 15 centymetrów – do kieszeni się więc nie nada ale wolę mieć w łapie konkretny produkt. Waga – 150 gram. W trybie High latarka daje zaje.iste światło – nie świećcie nim nikomu w oczy bo naprawdę może zaszkodzić. Poniżej zobaczycie efekt w terenie.

Różne wartości się podaje – 1000 lumenów, 1200… Powiem tak, 800 ma. Sprzedawcy lubią zawyżać. Do kompletu jest smyczka na rękę więc i uchwyt pewniejszy. Jeśli chodzi o cenę to też warto dobrze poszukać. Można ściagnąć z różnych eBayów i Aliexpressów, na allegro stoją po ok. 120 złotych ale udało mi się dorwać sztukę taniej. Mało tego – Sprzedawca nie wiedział nawet do końca co sprzedaje bo w środku była jeszcze mocniejsza dioda niż w opisie aukcji. Ogólnie rzecz biorąc jestem z Ultrafire C8 zadowolony.

Na ostrzu noża

„Prawdziwy mężczyzna powinien nosić nóż.” Znacie to? Prawda jest taki że każdy powinien. Nawet idąc po bułki do sklepu chociaż jeden a w dalsze trasy to już odpowiedni komplet. Według mnie na dłuższe wypady najlepiej mieć:

-podstawowy folder (nóż składany)
-nóż do ciężkich prac i zadań specjalnych
-nóż do celów spożywczych (smarowanie, siekanie itp.)
-scyzoryk

Wtedy na każdą sytuację – czy to w mieście, czy na biwaku w lesie jesteśmy optymalnie przygotowani. Składanie swojego zestawu zacząłem od numeru 2. Po „opatrzeniu” wszystkich internetów postawiłem na Morę Companion. Mora to szwedzka marka znana z mało skomplikowanych wołów roboczych. Można je zakupić za niewielkie pieniądze. Od modeli Craftline służących do bardziej preczyjnych prac po Robust, Heavy Duty czy 2000 – to noże które nie boją się pracy a i nie szkoda ich kiedy się zniszczą. Companion to „klasa średnia” marki. Jest kilka wersji kolorystycznych – czarne, pomarańczowe, czarne z kolorowymi końcami. Ja akurat wziąłem czarno-oliwkowe bo mało rzucają się w oczy. Wybrać możemy również między stalą nierdzewną i węglową. O tą drugą trzeba jednak umieć zadbać kiedy dość intensywnie cioramy nóż więc wybrałem tradycyjną nierdzewkę. Rękojeść jest wykonana z tworzywa – dość pewnie leży w łapie a jelec zapobiega ześlizgnięciu się ręki na ostrze. Cały nóż ma 22 centymetry, ostrze 10. Wystarczy to do każdej pracy – w warsztacie, w lesie, wszędzie. Oto jego możliwości:

Na całym Youtubie możecie znaleźć filmy z tortur tego noża i naprawdę wiele trzeba żeby go trwale uszkodzić. Co najlepsze można go znaleźć na Allegro czy sklepach typu Jula za 35-40 złotych. W komplecie jest też pokrowiec z tworzywa, w który nóż wchodzi z charakterystycznym „klikiem” i nie powinien z niego wypaść.

Podstawowy nóż to już bardziej skomplikowana historia. Lepiej nie spieszyć się z zakupem bo będzie to pierwsza linia oporu. Kiedy trzeba coś przeciąć sięgacie po niego do kieszeni. Możliwe że pierwszy egzemplarz puścicie dalej w obieg żeby spróbować czegoś innego. Jeden będzie wolał małe ostrze, inny na co dzień woli większe, każdemu będą też odpowiadać inne okładziny „składaka”. Inny będzie jeszcze wolał nóż ze stałą głownią – ja zasadniczo staram się nie wyjmować Mory wśród ludzi bo dziwnie się na mnie patrzą. Także wybór jest sprawą indywidualną ale uwierzcie – jest z czego wybierać.

Osobiście przeglądając giełdy na forach czy egzemplarze z aukcji zakochałem się od pierwszego wejrzenia w CRKT Hammond Desert Cruiser.

crkt_hammond_desert_cruiser_cr7914din-700x700W porównaniu do pozostałych wprost krzyczał „Kup mnie!”. Kupiłem i teraz mogę o nim powiedzieć kilka słów. Na pewno nie nada się dla osób z małymi dłońmi. Złożony ma 13 cm więc to „kawał byka”. Do tego waży 175 gramów – do marynarki raczej nie będzie pasował:) Rękojeść jest bardzo ciekawa. Materiał nazywa się Zytel i ma strukturę plastra miodu – dobrze się trzyma, do tego świetny profil na palce. Poza tym ma 3 otwory, które wzmacniają uchwyt a poza tym kiedy ma się mokre lub tłuste ręce łatwiej za nie wyjąć nóż z kieszeni. Ale paracordu przez nie nie przepleciecie – ostrze go przetnie przy złożeniu. Od tego macie belkę na końcu noża. Klips jest ze stali nierdzewnej i w zależności od upodobań można go mocować po obu stronach z góry i na dole. Do zestawu dołączony jest jeszcze jeden klips i 3 dodatkowe śrubki. Całość skręcana na torxy. Przejdźmy zatem do ostrza – to ma 97 mm długości – taka składana Mora. Otwiera się za pomocą flippera i kołków na głowni. Są dwie wersje tego noża – ząbkowana i gładka ale tą drugą ciężko jest w Polsce dostać. Głownia jest ładnie wyprowadzona a uroku dodaje jej „fałszywka” w górnej części co na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie że szlif jest obustronny. Blokada to „liner-lock” który trzyma pewnie i do tego ma fajny bajerek – w górnej części noża jest suwadło które po rozłożeniu noża dodatkowo umacnia blokadę i robi ze „składaka” niemal stałą głownię.

liner

Ponieważ to najświeższy nabytek to testy terenowe ma przed sobą ale na chwilę obecną nie żałuję zakupu.

Jeśli chodzi o „spożywczaka” to wybór był prosty: Opinel No.8. Numerki przy tych francuskich składakach są różne – im wyższy tym większy cały nóż. Rękojeść drewniana (buk), ostrze ma 8,5 cm. Blokada jest śmiesznie prosta – stalowy pierścień obracamy tak, by zablokować ostrze w pozycji otwartej i to samo w zamkniętej. Genialne w swoim nieskomplikowaniu. I ukroi się bułkę i posmaruje masełkiem i kiełbaskę pokroi. Wielkością jest idealny do tego typu czynności a po złożeniu wygląda kompletnie niepozornie.

opinel

I tu również do wyboru nierdzewka lub węglówka – tutaj jednak „carbone” łatwo jest utrzymać w czystości.

Jeśli chodzi o scyzoryk to najłatwiej zapytać siebie samego, czego tak naprawdę od niego wymagamy? Co może nam się przydać? Victorinox czy Wenger produkują tyle wersji z przeróżnymi akcesoriami że głowa mała. Korkociąg, szydło to jeszcze nic. Jeśli chcecie -znajdziecie nawet pendrive. Mnie okazja niespodziewanie znalazła sama. Na jednym z forów ktoś podrzucił link do ogłoszenia na olx. Za 6 dyszek można było wyrwać Victorinoxa Huntsmana w bardzo dobrym stanie. Zdążyłem…

Picture 037

Duże i małe ostrze, korkociąg, otwieracz do kapsli z dużym śrubokrętem, otwieracz do puszek z małym i ostrzem do ściągania izolacji, szydło, nożyczki, piłka do drewna, haczyk do dźwigania siatek, pęseta i wykałaczka. To wszystko w 9-centymetrowej obudowie. Nożyki łatwo naostrzyć do takiego poziomu że wchodzą w ciało jak w masło o czym boleśnie zdążyłem się przekonać. Okładki wprost lśnią. Zamykanie i otwieranie końcówek jest wspomagane i z fajnym kliknięciem wskakują na miejsce. Stal również jest nierdzewna ale może złapać nawierzchniowy nalot który jednak łatwo zetrzeć. Kółeczko można przypiąć np. do kluczy. Jeśli chodzi o konstrukcję to wystarczy powiedzieć że Victorinox daje dożywotnią gwarancję na wady materiałowe i fabryczne ale marka mówi sama za siebie.

Pierdoły i duperele…

W schowku w Zetce mam multitoola z Biedronki ale widać że jest wart swojej ceny czyli 20 złotych. Mały nożyk to po prostu kpina, narzędzia są tak spasowane że wyłażą wszystkie naraz ale jest pilnik, krzyżak a i kombinerki są całkiem niezłe. Awaryjnie zupełnie wystarczy do prostych napraw. Fabryczny klucz do świec zostawiłem w warsztacie a kupiłem normalny z uchwytem. Opaski zaciskowe też mogą się przydać. Para rękawiczek-wampirek również. Świetną konstrukcją są zapalniczki z wysuwanym palnikiem które pojawiły się ostatnio w sklepach – nie trzeba zbliżać ręki do źródła ognia. Spork czyli połączenie łyżki z widelcem – nawet do jedzenia sałatek na mieście. Długopis i notes. Chusteczki nawilżające – podczas podróży w upałach nieocenione. Magnes, rowerowy klucz uniwersalny, taśma klejąca. Podstawowe leki: ibuprom, węgiel leczniczy, gaziki z alkoholem Leko, kilka plastrów. Mała kieszonkowa ostrzałka do noży.

Wbrew pozorom zajmuje to bardzo mało miejsca. Uzupełnione prowiantem pozwoli nam na beztroskie jednodniowe rajdy. Inna sprawa, kiedy wyprawa będzie dłuższa ale o tym w kolejnej części ekwipunkowej…

EDC motorowerowego turysty